Wyrywając ostatnie krzewy bakłażana, patrząc na dojrzewającą późną fasolkę i z niepokojem obserwując kształtujące się okrągłe, zielone jeszcze kulki mandarynek nie mam już złudzeń – idzie zima. Tu, na kreteńskiej wsi, nie liczymy czasu na miesiące, czy też cztery pory roku. Zamiast tego mamy czas na oliwki, czas na bób, czas na hortę, czas na fasoladę i czas na gemista. Choć przyroda przesiąka wiosną, latem, jesienią i zimą, my na farmach dzielimy rok na lato – czas pielęgnacji drzew, siania ogrodów, wypoczynku i na zimę – czas katorżniczej, niemal świętej pracy przy oliwkach, na których polega nasz los.
Czujemy tę atmosferę narastającego napięcia, rozgrzewamy się przed maratonem wstawania o świcie i chodzenia spać tuż po zmroku, rozciągamy ramiona, przebieramy powoli siatki pod oliwki, tniemy wystające chwasty i gałęzie spod drzew. Wszyscy chcemy być gotowi do największego spektaklu w roku, po którym nagrodą będzie mętny, zielonozłoty, piekący w gardło olej. Zbieramy siły.
Zmienia się także nasza dieta. Na stole w miejscu sałatek zaczynają pojawiać się rozgrzewające zupy, zamiast zawrotnych ilości bakłażanów, cukinii, pomidorów i papryk, w talerzach mrugają drobne oczka soczewicy, żółci się fava, a na półkach w naszym wiejskim sklepie/punkcie pocztowym/kafenionie/parlamencie dumnie prężą się wszystkie możliwe odmiany fasoli. Pan Michalis ma łeb do interesów, więc gdy tylko pojawiam się w jego sklepiku, a to po paximadia, a to po paczkę świeżo zmielonej kawy, zwykle wychodzę jeszcze z nową odmianą drobnej fasolki, albo „najlepszą na świecie, bo grecką” odmianą dużej fasoli gigantes – Pan Michalis, zupełnie za darmo, dodaje do tego swój ulubiony przepis na dany strączek, no i przepadam raz po raz za kolejnym sposobem na fasolę.
Przepis na sałatkę z fasoli gigantes dostałam od niego już dawno, bo podczas naszej pierwszej zimy w Hrisavgi. Choć jej prostota i smak podbiły moje serce od razu, to jakoś nigdy nie wróciłam do niej po to, aby opisać ją na łamach bloga. Aż do zeszłego weekendu, kiedy podczas wartsztatów kulinarnych jeden z gości przypomniał mi o niej, mówiąc, że gdy po raz pierwszy spróbował tej sałatki, to zakochał się w jej smaku, choć nigdy nie udało mu się odtworzyć go w domu. Postawiłam więc sobie za cel opracować przepis na sałatkę z fasoli gigantes tak, aby i jemu, i Wam udało się odtworzyć we własnych kuchniach smak śródziemnomorskiej zimy.
Salata gigantes. Sałatka z fasoli Jaś
200 g suchej fasoli gigantes/fasoli Jaś
szczypta sody oczyszczonej
1 duża czerwona cebula
1/2 pęczka natki pietruszki
50 ml dobrego octu z czerwonego wina
75 ml niefiltrowanej oliwy (najlepiej i najpyszniej naszej oliwy Poli Kala)
sól morska do smaku
24 godziny wcześniej namocz fasolę w dużej ilości wody. Zmień wodę 3-4 razy.
Odcedź namoczoną fasolę, przełóż ją do garnka i zalej 2,5l wody.
Dodaj sodę oczyszczoną i gotuj fasolę aż do miękkości.
Odcedź fasolę na sitku i przełóż ją do dużej miski.
Cebulę obierz i pokrój w cienkie półplasterki, natkę pietruszki dość drobno posiekaj.
Do miski z jeszcze ciepłą fasolą dodaj pokrojoną cebulę i natkę, a także ocet, oliwę i sól do smaku.
Wymieszaj porządnie i podawaj.
- – Sałatkę z fasoli Jaś, czyli salata gigantes możesz podawać jako dodatek, ale najlepiej sprawdza się jako sycące danie główne.
- – Możesz przechowywać sałatkę z fasoli Jaś w zamkniętym pojemniku w lodówce do 3 dni.
– Ważne, zeby ocet jakiego użyjesz do salata gigantes był naprawdę dobrej jakości i wyrazisty w smaku. Byle jaki ocet nada tylko nadmiernej kwaśności, podczas gdy dobry, najlepiej domowy ocet doda sałatce tego charakterystycznego smaku. Dokładnie to samo dotyczy oliwy.
- – Salata gigantes, czyli sałatka z fasoli Jaś jest w zupełności wegańska, pełna zdrowego białka (bo będą Was pytać!) i błonnika.
Zamów naszą niefiltrowaną oliwę z Krety!
Oliwa to nasza największa pasja! Zajęliśmy się jej produkcją, aby móc zaoferować
najlepszej jakości oliwę z Krety także na Waszych stołach.
Rzuć też okiem na: